W tym roku 4 i 11 marca nasz kabaret „wybrał się” do szkoły. Każdy chodził, chodzi lub będzie chodził do szkoły. Temat wszystkim jest bliski, bo jak na leczeniu, tak wszyscy znają się na szkole. A wiadomo powszechnie, że lubimy to, co znamy.
Najpierw rzeczywiście byliśmy w szkole – ławki, nauczycielki, uczniowie… Lekcje plastyki, geografii, matematyki, religii, języka polskiego, zawodoznawstwo – szkolna rzeczywistość. Jednak w tej szkole uczniowie zbyt często używali nieparlamentarnych słów, a nauczycielki były wyjątkowo wyrozumiałe i cierpliwe. Swoją drogą, zaniedbana trochę ta szkoła, mimo że chodzi do niej syn pani minister…
Na przerwach mogliśmy usłyszeć przeboje ze szkolnej listy, no i oczywiście - Sławomira na jej czele.
Nieodłączną częścią szkoły są wywiadówki, dziś nazywane spotkaniami z rodzicami. Bardzo pouczająca to była „lekcja”, bardzo śmieszna, ale nie tak bardzo daleka od rzeczywistości. „A w jakim sensie?” – ktoś zapyta; no i w szkole otrzyma odpowiedź.
Jeszcze tylko zebranie Rady Pedagogicznej - tym razem wyjątkowo krótkie! Pokaz charakterów czy raczej „charakterków” ze szkolnego środowiska był bardzo udany. Z kolei scenka z szejkiem nawiązywała do mocheńskiej rzeczywistości. Ale nad zamianą nowego boiska na lotnisko ja bym się jeszcze zastanowiła… Nie zapomnijmy, wyeliminujmy z diety węglowodory i kwasy nasączone i będziemy wyglądać jak początkujący biegacz z ostatniej części występu.
Trzeba powiedzieć, że wszyscy „aktorzy” świetnie się spisali, ale bez pani Jadzi występ nie byłby tak udany.
GALERIA
foto Tomasz Paterek
Myślę, że wyrażę gratulacje w imieniu wszystkich widzów – pani Ela Wita, jak zwykle – uśmiechem (?) - potrafiła ze wszystkich występujących wydobyć ich niepospolity dar aktorski: doprowadzić widzów do płaczu to nie sztuka, doprowadzić ich do łez ze śmiechu – to dopiero wyzwanie! Po raz kolejny „aktorzy” je podjęli i nie zawiedli.
Renata Bortniak
|